kiedyś myślałem, że moim zawodowym sukcesem będzie sprzedanie drogiego alkoholu.
dziś wiem, że tak nie jest...
dziś sprzedaję najtańszy. w tej samej cenie.

środa

z pustego i salomon nie naleje. my tak.

polanie 16 "40-mililitrowych" porcji z półlitrowej butelki wódki jest trudne, ale nie niemożliwe. nawet, jeśli lejesz kieliszki, wystarczy, że masz w harmonogramie 2-3 koktajle, a one już zrobią dobrze.
ot, taka luźna dygresja - musiałem się tego nauczyć, gdy w klubie zreflektowano się, że rzucający barmani przyciągają klientów i robią hajs. zapomniano jednak o jednym drobnym, ale nas bardzo martwiącym szczególe - za rozbite butelki i alkohol płacimy sami.
no i trzeba było nadrobić parę razy.
pisać dalej?
rzeczywista cena mojito, nie uwzględniając robocizny, to cena jednej porcji rumu. to wszystko. a teraz przypomnij sobie, ile ostatnio płaciłeś/aś za nie w klubie. gdzie te pieniądze? jeli nadal nie wiesz, przypatrz się powoli rozjaśniającemu się szlachetnemu i strudzonemu obliczu barmana, który właśnie dowiaduje się, że ma ich zrobić sześć, a ty płacisz od razu i nie chcesz żadnych paragonów, bo po co.
echo lat 90., czyli wiecznie żywe, pierdolone kamikaze. po wejściu na polski bar syropów rioby, także wiki cymes i innych herbapolów, po poszerzeniu ich gamy produktów o syropy niebieskie, bar, gdzie sprzedawało się kamikaze stał się nagle miastem ze złota dla pracujących tam barmanów.
dodaj do tego wysoką marżę na likierach, rolnik cytrynowy/napój z limonki, który wypełni ubytki, i na dwa zestawy kamikaze za jeden przynajmniej kasę biorę ja.
gdy dostaję bony/zamówienia na 10x kamikaze, boski wiatr czuję na twarzy.

jedno sprostowanie; wysokie ceny wyżej wspomnianych drinków nie są spowodowane chciwością, to nie barman ustala ceny drinków z karty. ale przygotowanie i zrobienie i kami, i mojito to, w najlepszym wypadku, pół minuty na każde.
w tym czasie można nalać 6 danielsów z colą.
który barman w tej konkretnej minucie zarobi dla klubu więcej?

Brak komentarzy: