gdy przez półtora roku bez przerwy pracuje się w nocy, zaczynasz całkowicie przemeblowywać swoje dotychczasowe życie. nie chodzi już nawet o znajomych czy pory oglądania telewizji, ale nawet jesz inaczej. w momencie, gdy wstajesz o 15, a o 18 idziesz do pracy, nie pozostaje ci wiele czasu oprócz szybkiego prysznica, śniadanioobiadokolacji w postaci jakiegoś fast foodu lub odgrzanego ścierwa z lodówki, doprowadzenia się do względnego porządku i wyjścia do pracy. zaczynasz nie mieć dnia, a w zimę słońce widzisz tylko w momencie, jak wychodzisz do pracy. wszystkie kolejne doby zlewają się w jedną, a ty popadasz w marazm, bo ilekroć wstajesz o godzinie 9/10 rano, czujesz się jak śniący kosmita. ciężko się przestawić, jeszcze ciężej wrócić do starych pór życia. jeden posiłek dziennie, jazda, robota. to nie jest życie...
i to nie jest kwestia jednej nocy wolnej, aby iść spać jak człowiek, o 23 lub 12. nie zaśniesz.
nie wiem co bym zrobił, gdyby nie przyjaciele, którzy o 6 nad ranem też nie mogą zasnąć.
6 komentarzy:
wywaliłem.
masz problem - pisz na mejla
neojunglist@gmail.com.
nie masz problemu - czytaj.
komentujesz - komentuj to, co przeczytałeś.
Znam ten ból.. dni wyjęte z życia :)
Prześlij komentarz