kiedyś myślałem, że moim zawodowym sukcesem będzie sprzedanie drogiego alkoholu.
dziś wiem, że tak nie jest...
dziś sprzedaję najtańszy. w tej samej cenie.

poniedziałek

nie znajdziesz porządnej roboty tak od razu. a już na pewno nie żebrząc po lokalach, z cefałką w zębach podchodząc do każdego cwaniaczka, który przypadkiem został osobą decydującą o zatrudnieniu bądź niezatrudnieniu ciebie.
poznajesz, gdzie gastronomia chodzi, gdzie pije, gdzie się bawi, a gdzie nie. zaczynasz tam być, zaczynasz poznawać ludzi, ludzie zaczynają poznawać ciebie, powoli, powoli robisz sobie markę.
większość miast strukturę gastronomii ma zamkniętą - to znaczy, że jest pewna grupa osób, która trzyma wszystko w łapie, którą miastem trzęsie. struktury niższe działają na podobnej zasadzie; jeśli nie jesteś znajomym znajomego, popracujesz miesiąc i możesz się pakować, bo nikt po tobie nawet nie zatęskni.
jedyna szansa, na dobrą, perspektywiczną pracę wynika ze znajomości. brzmi znajomo? możliwe, bo to jest właśnie to, co podobno się ostatnio zmieniło. no więc nie - pod tym względem polacy są wielkimi tradycjonalistami, co nie zmienia faktu, że ty dalej niż na zmywak nie zajedziesz.
cóż, chyba wspominałem już kiedyś, że nie jest łatwo.

2 komentarze:

Poor man pisze...

Super blog. Szkoda, że tak dawno już nie akyualizowany...

Anews pisze...

podbijam wpis poprzednika. super się czytało, czekam na ciąg dalszy.