kiedyś myślałem, że moim zawodowym sukcesem będzie sprzedanie drogiego alkoholu.
dziś wiem, że tak nie jest...
dziś sprzedaję najtańszy. w tej samej cenie.

środa

doktryna

barman to arystokrata klasy pracującej.

moralność

nie jestem złodziejem, księdzem, psychologiem, amantem ani prostakiem. a jednocześnie jestem każdym z nich. pytanie natury moralnej: czy pocieszając starszego gościa, który przyszedł do mnie do baru, upił się i zaczął płakać, bo niedawno umarł mu syn, a jednocześnie mając to głęboko w dupie, jestem dobrym, czy złym człowiekiem? pewnie odpowiecie, że dobrze, że go pocieszam, ale niedobrze, że mnie to nie obchodzi. tylko w tym momencie zastanawiam się, czy tego żałosnego, płaczącego frajera obchodzi co o nim myślę, póki go pocieszam? pytanie natury moralnej dwa: czy nalewając sobie red bulla, zamiast red bulla z whisky, którego chciał postawić mi klient, stanę się złodziejem, licząc za swojego drinka tyle samo, co za jego? tak, to jeden z takich, co to się obrazi, że się z nim nie napiłem. i wierzcie mi, od razu wyhaczyłby że coś jest nie tak, gdybym wziął tylko za red bulla. przecież przychodzi tu od tygodnia. gdyby tylko frajerzyna wiedział, ilu takich pierdolców mam dziennie. więc?

wtorek

wytrzymałość

espresso + red bull + coca cola. kofeina kofeina kofeina. gdyby nie placebo, nakryłbyś się już dawno nogami. taki miks ma jedną, zajebistą zaletę - stawia na nogi bardzo szybko, i gwałtownie. ma też jedną, zajebistą wadę. od kilku takich może siąść serce. jeśli nie nauczysz się pić tego świństwa, w pracy będziesz bezużyteczny. czy to po piciu do 15, czy po przemęczeniu organizmu. póki jesteś młody, możesz grindować - o zdrowie możesz zacząć martwić się w wieku lat czterdziestu, a wtedy już będziesz miał powody. dlaczego? poczujesz po pierwszych dwóch godzinach od momentu, gdy ta czarna, spieniona trucizna przestanie działać.

poniedziałek

sezon

wiesz, jak to jest, być na nogach 28 godzin? być w pracy 28 godzin? powiem ci. nieprzyjemnie. tak się pracuje w sezonie. restauracjo-pub, otwarty od godziny 9 do ostatniego klienta - jak wygląda taki dzień? zacznę opisywać od poprzedniej zmiany, bo tu nie ma początku ani końca doby. 11:30 - wstajesz, lekko skacowany, ale w dobrym humorze. jest lato, wczoraj miałeś imprezę, dziś masz na 12 do pracy. prysznic. zawijasz szmaty i pojawiasz się w pracy. śniadanie. wczoraj popiłeś z kucharzem, więc dostajesz coś, czego nie powinieneś dostawać jako pracownik. godzina 13 - zaczyna się pora obiadowa. soki, kawy, cappuccino con pana, latte macchiato. oczywiście latte art, bo to nie jest speluna, mimo że dostajesz grosze, czytaj 50 zł/dzień. jazda na softach kończy się o godzinie 18. kolacja. herbata, soki, piwo, drinki. przeważnie digestify do żarcia, cocktaile zaczynają się trochę później. tak czy inaczej - godzina 18, masz szanse na obiad. małe bo małe, kucharz też się nie opieprzał, ale masz. cocktaile, nasiadówy z piwami, koneserzy, dziewczynki chcące drinka z parasolką - od 18 do 2 w nocy. do przyjęcia, biorąc pod uwagę że miałeś na 12 i dopiero od 23 jesteś sam, bez zmiennika. godzina 3 - sprzątnąłeś, rozliczyłeś się, przebrałeś. pół do 4, jesteś na kempingach. wszyscy już są, mało tego, jest i impreza. właściwie to dlaczego się nie napić? tylko się wykąpiesz, tak żebyś ogarnął się w pół godzinki. koniec picia, jest 6:30. zalany kładziesz się spać. zgadnij, kto za dwie godziny wstaje do pracy.

niedziela

stres

chyba powinieneś wiedzieć kim jestem. żeby w pełni to zrozumieć, musisz wiedzieć o kilku podstawowych rzeczach - jestem narażony jest na ciągły stres. na pewno kojarzysz obrazek z fabryki, gdzie kobiety w czepkach siedzą przy taśmociągach i poprawiają jeden element w coraz to nowych, napływających produktach. a teraz wyobraź sobie, że jesteś taką kobietą. i teraz wyobraź sobie, że patrzy na ciebie 20 par oczu, które zniecierpliwione obserwują z nudów każdy twój ruch podczas nalewania trzeciej z pięciu warstw w drinku. zapamiętaj je, bo dwie lub trzy pary tych oczu dały ci już pieniądze i przyjąłeś zamówienia. pamiętasz ile komu wydać? a teraz wyobraź sobie, że taśma przesuwa się 3, 4 razy szybciej. i wyobraź sobie że nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, ktoś zabiera ci twoje narzędzie pracy, bez którego nie zrobisz nic. to jest stres. jesteśmy uzależnieni od takiego stresu. bez niego nie ma zabawy, robota wlecze się, jarasz szlug za szlugiem, paczkę po paczce. zaczynasz się denerwować. wymyślasz głupie zabawy, sprzątasz bar, polerujesz szkło. o ile pierwsza z tych rzeczy relaksuje, a druga jest pożyteczna, to z żadnej z nich nie masz pieniędzy. a papierosy, które palisz jednego za drugim, dodatkowo wkrótce trzeba będzie kupić.

piątek

start

nie chcę nikogo wystraszyć. nie chcę zniechęcić, bo ostatnią rzeczą jaką pragnę osiągnąć to wygonić ludzi z klubów, restauracji, pubów, kawiarni i dyskotek. wchodząc do baru godzisz się na pewną grę, która toczyć się będzie między mną, a tobą. to gra, która kosztować będzie cię pieniądze, a mnie umiejętności i czas. i moim zadaniem jest, aby ta gra była przyjemna również dla ciebie. pijesz, co ja ci sprzedam. myślisz że to ty wybrałeś, patrząc na butelki za moimi plecami i zastanawiając się na co właśnie masz ochotę. whisky, rum, tequila, gin, koniak, wszystkie likiery świata. wystarczy, że wdajesz się ze mną w rozmowę i wtedy już cię mam. mogę wyciągnąć z twojego portfela ostatni banknot, mogę łaskawie cię oszczędzić albo delikatnie zdoić, abyś zadowolony wyszedł, i przyszedł drugi raz.